8.
Chłopak aż zdziwił się, że Hermiona może być taka szybka.
Dogonił ją dopiero przy dziedzińcu.
-No co?!- wykrzyknęła ze łzami w oczach.- Co mi chcesz powiedzieć?!
Że robisz sobie ze mnie żarty?! Myślałam…
Nie dokończyła, bo rudzielec zakrył jej usta dłonią.
-Posłuchaj mnie.
-Nie!
-Silencio!
Oburzona Hermiona sięgnęła do tylnej kieszeni spodni po
różdżkę, ale, o zgrozo! Zostawiła ją nad jeziorem. Ostatkami sił próbowała się
wyrwać, ale Fred był za silny.
-A teraz mnie posłuchasz- warknął.-Chciałem cię przeprosić.
Za tamto. Ja… Wcale tak nie myślę. Pamiętałem, co mówiłaś nad jeziorem, jak
sprzątaliśmy, no i postanowiłem zrobić ci niespodziankę.
Bliźniak wyszczerzył się do dziewczyny i odwołał zaklęcie.
-Myślę, że ja też powinnam przeprosić. Za pocałunek. To było
głupie, ale no cóż… Theodore nazwał mnie tchórzem. Między tobą, a Angeliną
wszystko w porządku, prawda?
-Em, tak- skłamał Fred, uśmiechając się mimo woli.
Dziewczyna uśmiechnęła się, odwróciła i weszła do szkoły. Czuła
się trochę źle z tym, że skłamała. Dla niej ten pocałunek wcale nie był głupi.
***
Poniedziałek. Dzień, którego żaden z uczniów nie lubił.
Żaden, oprócz jednej Gryfonki. Dziewczyna z uśmiechem spoglądała na jęczących
wspólnie przyjaciół. Nic nie popsuje jej tego dnia.
-Dlaczego lekcje są tak wcześnieeeeee – ziewnął Ron. Nikt mu
nie odpowiedział.
Hermiona w pośpiechu dokończyła tosta z dżemem, złapała
torbę i szybko ruszyła w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.
-Mionusiu, gdzie lecisz?- usłyszała wesoły głos obok swojego
ucha.
-Chcę być pierwsza, kiedy w końcu przyjdzie nowy nauczyciel
OPCM, Blaise- wyjaśniła.- Wiesz, lekcje z prawdziwym Szalonookim są naprawdę
ciekawe, ale ja wprost nie mogę się doczekać właściwego nauczyciela. Podobno
tym razem ma to być kobieta.
Zamachała na
pożegnanie chłopakowi, a sama popędziła pod salę. O dziwo, na drzwiach była
kartka z napisem:
Wejdź, nie krępuj się.
Hermiona wzruszyła ramionami, popchnęła ciężkie, sosnowe
drzwi i weszła do pomieszczenia.
Sala wyglądała tak, jak zawsze. Trzy rzędy ławek ustawionych
w linii prostej, duże biurko, kilka regałów ze starymi książkami, szafa, trochę
szpargałów, parę klatek i słoików. Przez duże, podłużne okno sączyło się jasne
światło poranka, oświetlając, dość ponurą na pierwszy rzut oka, salę.
Szatynka wyjęła książkę, pióro, pergamin i kałamarz na swoją
ławkę z przodu sali, tuż przed biurkiem nauczyciela. Nie minęła chwila, a już
do środka wpadła zgraja roześmianych nastolatków, plotkujących o rzeczach
całkowicie bezsensownych i nieważnych. Wszyscy rozsiedli się wygodnie. Nie
obyło się bez sprzeczek o miejsca z tyłu, w końcu nie każdy lubił, tak jak Hermiona,
być od razu zauważonym przez nauczyciela. Nareszcie, kiedy garstka
nieszczęśliwych uczniów zajęła ostatnie wolne ławki, zabrzmiał dzwon,
oznajmiający początek lekcji. W Sali nikt się nie pojawił. Pięć minut,
dziesięć, piętnaście. Cisza. Uczniowie zaczęli gorączkowo szeptać. W końcu
drzwi trzasnęły o framugę, a zaraz potem słychać było trzask tłuczonego wazonu.
-Ojej, reparo !
Przepraszam, że tak zaczynamy- TRZASK!- O nie! Dumbledore lubi ten kielich! Ale
nic, potem to- BUM!- Ojej, ale to i tak było stare i nikomu nie potrzebne.
Zanim huragan dotarł do biurka, ucierpiało jeszcze pięć
wazonów, trzy słoiki oraz spaliło się pięć zwojów dobrego pergaminu. Klasa już
po głosie poznała, że owy niszczyciel to kobieta. Była wysoka, dość szczupła,
ale najbardziej wyróżniały ją różowe włosy. Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie
i powiedziała:
-Moje wejście było dość niefortunne, ale mam nadzieję, że
wszyscy puścicie to w niepamięć. Zacznijmy od nowa. Nazywam się Nimfadora
Tonks, jestem aurorem oraz waszym nowym nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią.
***
-Ale zakręcona, ta od OPCM!- mruknął Ron, kiedy zaraz po
lekcjach, razem z Harrym i Hermioną udali się do Pokoju Wspólnego.
-I do tego jest aurorem- Harry pokręcił głową.- Jestem
ciekawy, kto ją nim mianował.
-Sorbet z truskawek –
Hermiona podała hasło Grubej Damie i wślizgnęła się do środka portretu.
-Mnie wydaje się sympatyczna- powiedziała, rozsiadając się
przed kominkiem.- No cóż, może i jest chodzącym, niszczycielskim huraganem, ale
zna się na swoim fachu.
-Taa…- Ron chyba nie był zadowolony z opinii przyjaciółki.-
Chyba wolałbym już mieć codziennie lekcje z Trelawney…
-Ja ma dosyć, wychodzę!- oznajmiła szatynka, zabierając
torbę. Udała się w stronę swojego królestwa, biblioteki. Wiedziała, że czeka ją
długi dzień.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział tylko czemu tak późno? :O Ale no nic, cieszę się, że jest :D
OdpowiedzUsuńCudo, cudo, cudo! :)
Pozdrawiam i życzę Weny, oraz zapraszam do mnie :)
pisz pisz pisz!!!
OdpowiedzUsuńczekam <3
Dzisiaj znalazłam Twój blog i .... Jest genialny :D wszystko dzieje się swoim trybem, nie ma jakiegoś chaosu w opowiadaniu, fakt z kanonem to to się prawie w ogóle nie zgadza ale co tam :D Bardzo mi się podoba :D i w ogóle cudo :D Czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńKocham! Kocham! Kocham!
OdpowiedzUsuńI to mówię ja, czyli zua Tomionka ^^
Życzę weny i pozdrawiam :*
Czytam twój blog od wczoraj. Uważam, że jest jednym z lepszych jakie czytałam. Brakuję mi jednak magii towarzyszącej uczniom Hogwartu. Jakby było więcej czarów to byłoby idealnie. Pisz dalej :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Niedawno wpadłam na twojego bloga i wciągnęłam się w twoje opowiadanie o Fremione. Bardzo spodobało mi się to jak piszesz, wszystko jest perfekcyjne i starannie przemyślane i poukładane, tak jakbyś planowała każdy rozdział krok po kroku. Może rzeczywiście tak jest ? Podobał mi się fragment z czarnym jednorożcem, to było takie słodkie ♥ Zaczynają coś do siebie czuć i w końcu na pewno się połączą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Ps. Jeśli chcesz wpadnij do mnie . :) Też blog o Fremione.
Jeżeli Ty nagle siadasz, piszesz, piszesz, piszesz -a później z tego wychodzą
OdpowiedzUsuńtakie rzeczy, że tak bardzo chce się czytać, to wiedz jedno:
jesteś geniuszem. Masz dostęp do nadświadomych Power of inspiration - like a Mozart, Bethoven, Van Gogh.
Pisz, Pisz, ...i pisz, jak tylko masz WENE. Właśnie JEJ z całego serca Ci życzę!