sobota, 16 lutego 2013

Złe wieści

Wena uciekła!!!! Mam pomysł na wszystko, tylko nie na to, gdzie ma się rozgrywać wydarzeniee ! Nawet nie wiecie, jakie to okropne :/ Jeśli wena wróci z wakacji, to rozdział dziś wieczorem :] Jeśli nie - to może jutro po południu :] Przepraszam straszliwie, nie zjedzcie mnie !

niedziela, 10 lutego 2013

3. "Freddie, proszę... Nie zostawiaj mnie samej."


Podkład: Ell & Niki – Running scared
****
 Hermiona weszła powoli do pomieszczenia. Na stoliku obok telewizora leżał cały stosik horrorów oraz pełno misek popcornu. Szatynka zabrała jedno naczynie wypełnione prażoną kukurydzą i usiadła na kanapie. Okryła się kocem i czekała, aż któryś z bliźniaków włączy film. Ron zatarł ręce, siadając równocześnie na jednym z foteli.
-Zapowiada się ciekawie – powiedział, uśmiechając się wesoło.
Ginny uważnie obejrzała stosik leżący na stoliku.
-To nam starczy na całą noc, jak nie dłużej! –krzyknęła.
-Oczywiście –George wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Nie bójcie się, możecie krzyczeć do woli –powiedział Fred.- Razem z Georgem odcięliśmy ten strych od reszty domu. Nic nie będzie słychać.
Po chwili wszystkie światła zgasły, a na telewizorze zaczęły pojawiać się pierwsze napisy. Hermiona poczuła, że ktoś opada na kanapę tuż obok niej. Uśmiechnęła się na widok rudego bliźniaka. Podała mu miskę z popcornem. Ten bez żadnych skrupułów wziął od razu pełną garść i zaczął chrupać. Szatynka powoli się denerwowała. W końcu odebrała mu naczynie.
-Nie dajesz mi obejrzeć –syknęła do siedzącego obok rudzielca.
Chłopak uśmiechnął się w odpowiedzi, wstał, wziął sobie drugą miskę i znów zaczął chrupać. Hermiona ułożyła się wygodnie i próbowała obejrzeć film. Niestety, bezskutecznie. Nudził ją. Kiedy zza rogu wyskoczyła postać w masce i czarnym płaszczu, szatynka poczuła, że ktoś przytula się do jej ręki.
-George? –zaczęła.- Czy mógłbyś, z łaski swojej, nie miażdżyć mi ręki?
-Ale się boję –zapiszczał, duszący się ze śmiechu bliźniak.
Hermiona z uśmiechem odepchnęła rudzielca. Obojgu zdecydowanie nudził film. Zaczęli się przepychać.  Trwało to dobre pół godziny. Oboje prawie turlali się z radości. W pewnym momencie, kiedy na ekranie trwał wyjątkowo krwawy moment, wybuchnęli śmiechem. Fred spojrzał z nienawiścią na dwójkę młodych czarodziei na kanapie.
Jak on może?! Przecież wie, że… A no tak. Nie wie. Och, przestań gadać głupoty, Fred ! Nic nie czujesz do Hermiony! To tylko przyjaciółka.
Fred odwrócił się tyłem, starając się skupić na filmie. Niestety, cały czas słyszał chichoty. W dodatku koszulka strasznie go uwierała. Zwykle spał bez niej, a teraz, ze względu na Hermionę, postanowił ją założyć. Upił łyk herbaty, wpatrując się w krwawą masakrę na ekranie.
Hermiona i George cały czas się przepychali, tykali, dźgali. Sprawiało im to pełno radości. Tak upłynęły dwa filmy. Chwilę po rozpoczęciu się trzeciego, George zasnął. Hermiona postanowiła skupić się na filmie, który, o dziwo, był ciekawy. Jak się nieco  później okazało, także straszny. Szatynka ukrywała twarz w dłoniach i krzyczała. Nie miała oparcia roześmianego przyjaciela, ani nikogo obok siebie.  Próbowała nie krzyczeć, ale było to niemożliwe. Każdy dźwięk, każdy ruch w ciemności był dla Hermiony jak gwóźdź do trumny. To wszystko przybliżało ją do granic strachu. Kiedy film się skończył, szatynka odetchnęła z ulgą. Rozsiadła się wygodnie i czekała na kolejny film, modląc się, by nie był za straszny. Niestety, bezskutecznie. Horror był jeszcze straszniejszy, niż poprzedni. Hermiona próbowała patrzeć na sceny ze stoickim spokojem, ale nie za dobrze jej to wychodziło. W końcu, bezsilna i wystraszona, rozejrzała się po strychu. Na sąsiedniej kanapie siedziała Ginny z Harrym. Para tuliła się do siebie. Pomimo strachu, Hermiona widziała, że na ustach rudej błąka się uśmiech satysfakcji. Dalej w fotelu chrapał Ron. Najwidoczniej żaden horror go nie ruszał. Zaraz obok niej, w wielkim, głębokim fotelu siedział Fred. Tak.
Tego rudzielca potrzebuję.
Hermiona zabrała koc i podeszła do bliźniaka. Wdrapała mu się na kolana i przytuliła do jego koszulki. Zdziwiony Fred zarumienił się dziko i wyszeptał:
-Miona? Co ty robisz?
-Boję się i przytulam- odparła szatynka, jeszcze mocniej wtulając się w tors chłopaka.
Fred westchnął zrezygnowany i delikatnie przytulił szatynkę. Pocierał jej ramiona, gdy krzyczała, pocieszał, gdy się trzęsła. Przy okazji, mógł wąchać jej włosy.
Ten zapach… Jak jabłko z cynamonem.
W końcu, po dwóch godzinach krzyków, jęków i strachu, seans się skończył. Światła rozbłysły jasnym światłem. Ron obudził się gwałtownie, krzycząc:
-Nie, kosmito, nie zjadaj mnie!
Rozejrzał się dookoła. Wszyscy się śmiali, łącznie z Georgem, który niedawno się obudził. Ron zaczął szukać wzrokiem Hermiony. Znalazł ją, siedzącą na kolanach Freda, ściskając jego koszulkę. Poczerwieniał.
Nie są ze sobą?! Między nimi nic nie ma?! To kłamstwa! Oszczerstwa rzucane prosto w twarz!
Zerwał się z fotela i podszedł do pary siedzącej na fotelu.
-Nie chodzisz z nim, tak?! –wrzasnął, drżąc ze wściekłości.
-Ron, uspokój się! –krzyknęła Hermiona, ześlizgując się z kolan Freda.
-Bała się, więc przyszła do mnie –powiedział spokojnie bliźniak.
-Tak?!- wrzasnął najmłodszy z braci.- A czemu nie przyszła do mnie?!
-Bo, jakbyś nie zauważył, chrapałeś w najlepsze.
Ron odwrócił się i wyszedł, trzaskając drzwi.
-Dlaczego on tak uwielbia niszczyć mi humor –szepnęła Hermiona.
-Chodź, mała –powiedział George, pomagając wstać szatynce.- Odprowadzimy cię do pokoju.
Fred zacisnął pięści. Nie wiedzieć czemu, widząc Hermionę ze swoim bratem, czuł zazdrość. Potworną. Zalewającą całe jego serce. W końcu uspokoił się i wyszedł z kwaśną miną ze strychu.
-Chodź tu!
Hermiona schowała się za najbliższym drzewem. Nie chciała stanąć twarzą w twarz z tym stworem. Uciekała. Coraz dalej.
-Widzę cię! –potworny syk odbił się echem od skał.
Szatynka zaczęła się wspinać. Kiedy stanęła na szczycie, odetchnęła. Odwróciła się, by stanąć naprzeciwko stwora w czarnej pelerynie, bez oczu, z nożem umazanym we krwi. Wrzasnęła przeraźliwie. Cofnęła się w zaczęła spadać. Coraz szybciej, i szybciej…
Hermiona obudziła się z krzykiem. Po jej policzkach spływały łzy. Bała się. Strasznie. Nie wiedziała, dokąd ma się udać.
Ginny nie ma, więc Harry’ego pewnie też nie. Do Rona nie pójdę. Bliźniacy. Fred.
Nie przestając płakać, wybiegła z pokoju, i nie patrząc na boki, weszła do pokoju bliźniaków. Upadła na podłogę i zaczęła szlochać. Wszędzie widziała tą postać ze snu. Nagle poczuła, jak ktoś ociera jej łzy i przytula. Otworzyła oczy.
-Cicho, Hermiono, nie płacz, wszystko będzie dobrze –szeptał bliźniak.
–Ja… To coś mnie goniło… Chciało zabić… Ja… Nie mogłam… Spadałam…
-To był tylko sen…
-Freddie, proszę… Nie zostawiaj mnie samej.
Bliźniak delikatnie wziął szatynkę na ręce. Położył ją na swoim łóżku. Dziewczyna wtuliła się w niego i szlochała. Nie zwracał uwagi, że zamoczyła mu całą koszulkę. Gładził ją delikatnie po głowie i szeptał ciepłe słowa. Niedługo potem jej oddech się wyrównał. Fred spróbował wstać, ale palce dziewczyny, na pozór cienkie i delikatne, mocno trzymały jego koszulkę. Rudzielec westchnął, po czym przykrył ich kołdrą, ułożył głowę i zasnął.

Rano Fred usłyszał jak ktoś chichota. Otworzył oczy i zobaczył swojego brata bliźniaka, turlającego się po podłodze.
-Co cię tak śmieszy? –spytał, przecierając oczy.
-Spójrz w prawo –George wyszczerzył się w uśmiechu.
Zdezorientowany Fred zrobił, co powiedział mu brat. Zamarł. Tuż obok niego leżała szatynka, oddychająca miarowo. Jej rysy były łagodne, a ona sama wyglądała tak niewinnie…
-Słodko wygląda, kiedy śpi –powiedział rudzielec, po czym zbladł.- Czy ja to powiedziałem na głos?
-O tak, mój bracie. O tak.
Hermiona powoli otworzyła oczy.
-Fred, George? Co wy robicie w moim pokoju?
-Raczej co ty robisz w naszym, Miona – wyszczerzył się George.
Szatynka rozejrzała się dookoła, po czym wybałuszyła oczy.
-To… Ja może już pójdę –powiedziała, rumieniąc się dziko.
Szybko wyszła z pokoju, przemykając cicho korytarzem.
-No, a teraz gadaj, Freddie – powiedział George.
-A co mam gadać? Przyszła tu w nocy, płacząc. Po tych horrorach miała koszmary. Bała się i prosiła, bym jej nie zostawiał. Wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku, a ona zasnęła. Jednocześnie mocno trzymała moją koszulkę, więc zasnąłem obok niej.
-No i co? Nadal upierasz się, że nic do niej nie czujesz?
-Tak. To tylko przyjaciółka.
Chociaż… Może chciałbym by była kimś więcej?
***************************************
Tam ta ta tammmm ! Oto jest rozdział3 ^^Tak, wiem, miał być wczoraj, ale wiecie. BUNT. Komputer znów wszczął bunt, ale powiedziałam „Nie tym razem!” i udało mi się wywalczyć tylko 12 godzin buntu ^^ Podkład do rozdziału jest, mam nadzieję, że się jako tako czytało, tłumaczenie nawet też pasuje, a zorientowałam się dopiero po napisaniu xD Rozdział 4, hmmm… Się zobaczy ^^ Myślę, że czwartek, piątek, bo we wtorek mam konkurs ^^ Trzymajcie się ciepło.

wtorek, 5 lutego 2013

2. "Jesteś kochany!"


   Wszystko wokół się rozmazało. Hermiona widziała tylko słabe przebłyski światła. Nie kontaktowała. Szatynka poczuła, że ktoś szarpie ją za ramiona.
-Hermiona! -usłyszała. -Miona, otwórz oczy ! Hermi, weź ! Mama mnie zabije, jeśli cię zabiłem. W sumie, to będę mógł ci powiedzieć, jak mi przykro. To nawet dobry pomysł.
Szatynka uniosła lekko kąciki ust.
-Ty nawet, kiedy ktoś uderza się w głowę musisz żartować, Fred? –powiedziała, siląc się na jak najbardziej wesoły ton.
-Jestem George –mruknął rudzielec.
-Przepraszam…
-Żartowałem, jestem Fred! – bliźniak wyszczerzył zęby w uśmiechu. Po chwili jego twarz znów stała się poważna. –Nic ci nie jest?
Szatynka spróbowała usiąść. Niestety, wszystko wokół zrobiło salto, a ona opadła na kamienną posadzkę. Fred złapał ją delikatnie za ramię i podciągnął do pozycji siedzącej. Usiadł obok dziewczyny.
-Dlaczego tak pędziłaś? –spytał.
-Zostawiłam w Pokoju Wspólnym  naszyjnik, jedyną pamiątkę po babci –odpowiedziała Hermiona.
-Chodzi o ten naszyjnik? –bliźniak wyciągnął z kieszeni srebrny medalion na cienkim łańcuszku.
-Och, Fred! –Hermiona wzięła przedmiot do ręki.-Skąd wiedziałeś, że to mój?
-Cóż… Z tyłu jest wygrawerowany napis „ Dla jedynej na świecie wnuczki Hermiony”. Jest jakaś inna w Gryffindorze.
-Jesteś kochany!
Hermiona z trudem uniosła się na rękach i pocałowała bliźniaka w policzek. Chłopak spłonął rumieńcem. Spuścił głowę. Jest słodki, gdy się rumieni… Zaraz,  Hermiono, o czym ty myślisz?!
-Możesz wstać? –spytał, próbując ukryć swoje zażenowanie.
Hermiona, trzymając się ściany, powoli spróbowała wstać. Gdy już stała na nogach, zachybotała się i runęła w dół. Znów zaliczyłaby spotkanie z podłogą, gdyby nie silna ręka łapiąca ją za nadgarstek i  przyciągająca do siebie. Znalazła się w ciepłych ramionach Freda.
-To chyba oznacza nie –mruknął chłopak, po czym wziął szatynkę na ręce.
Dziewczyna uderzyła chłopaka w klatkę piersiową.
-Postaw mnie! –zażądała.
Chłopak zaśmiał się.
-Jeśli chcesz rozwalić głowę, to proszę.
 Hermiona założyła ręce na piersiach i odwróciła głowę. Fred zachichotał.  Z daleka zobaczyła swoich przyjaciół, rozglądających się niecierpliwie.
-Freddie…
Chłopak zarumienił się dziko, gdy usłyszał, że dziewczyna mówi do niego w ten sposób.
-Jeszcze raz dziękuję… Jak mogę się odwdzięczyć?
Chłopak uśmiechnął się.
-Wiesz, dziś po przyjeździe, tak na przywitanie lata robimy z Georgem taki seans, jak w tym… Co jest duży ekran, taki biały i na nim takie te, straszne obrazki się ruszają, no…
-Kino i horrory.
Hermiona jeszcze raz przetworzyła w myślach wypowiedź Freda i zaczęła śmiać. Chłopak nie mógł wytrzymać, dołączył do niej. Musiał przyznać, że ten śmiech był zaraźliwy. W końcu doszli do przyjaciół szatynki. Ginny od razu doskoczyła do niej. Ron, widząc, że kujonka jest niesiona przez Freda, poczerwieniał ze złości.
-Martwiliśmy się! –krzyknęła.- Gdzieś ty była?
-Chciałam iść po naszyjnik, wpadłam na Freda, uderzyłam się w głowę, nie mogłam wstać, Fred miał mój naszyjnik, oddał mi go, nie mogłam wstać, no i on mnie tu przyniósł- Gryfonka wyrzuciła z siebie wszystko jednym tchem.
-No dobrze, fajnie, ale niedługo odjeżdża pociąg, a ty przymilasz się do Freda! -warknął Ron.
Szatynka od razu przestała się uśmiechać. Bliźniak postawił Hermionę na ziemi, nadal obejmując ją lekko w pasie.
-Nie musisz krzyczeć, Ronald –powiedziała ostro.
Ruszyła do przodu, zostawiając przyjaciół z tyłu. Nadal kręciło jej się w głowie.
-Tak?! –usłyszała krzyk Rona.- A skąd wiemy, że nie kłamiesz?! Że nie łazisz gdzieś z Fredem po salach i nie obściskujesz się z nim?! Skąd mamy pewność?!
-Ron!
-Tak, Hermiono! Przyznaj, że on cię…-nie dokończył, ponieważ Fred złapał go za szyję.
-Ty dupku! – krzyknął. –Jak możesz?! Uderzyła się w głowę, przez chwilę była jak nieżywa, a ty takie rzeczy mówisz?! Brzydzę się tobą, Ronald! Między mną i Hermioną nic nie ma, i nigdy nie będzie!
Fred puścił purpurowego na twarzy chłopaka i podszedł do płaczącej szatynki.
-Chodź, idziemy – szepnął, po czym wziął Gryfonkę na ręce i podszedł z nią do swojego bliźniaka i Lee Jordana.
***
-Wspaniale, Ronald! –Ginny siedziała w przedziale.
Obok niej stała Luna, z poważnym wyrazem twarzy, co u niej było niezwykłe. Niedaleko blondynki siedział zgorszony Neville. Tylko Harry miał beznamiętny wyraz twarzy. Nie wiedział, czy ma bronić przyjaciółki, czy najlepszego przyjaciela, jak mu się wydawało, po grób.
-Jak mogłeś tak powiedzieć?- spytała Luna.
Jej głos był twardy i poważny. To w ogóle do niej nie pasowało.
-No, ej –mruknął Ron.- Nie zrobiłem nic bardzo złego.
-Nic bardzo złego?!- Neville aż wstał.- Wykrzyczałeś jej w twarz, że obściskuje się z Fredem, tylko dlatego, że niósł ją na rękach! W dodatku pewnie chciałeś dodać, że poszła z nim do łóżka!
-No, niby tak, ale…
-Ronaldzie Weasley! –krzyknęła Ginny.- Jeśli w tej chwili nie pójdziesz, i nie przeprosisz Hermiony na kolanach, powiem o wszystkim mamie!
-No dobra, już idę –Ron wstał i ruszył do drzwi. Za nim podążyli Ginny, Neville i Luna. Tylko Harry został w przedziale.
-Ktoś musi pilnować bagaży –mruknął Wybraniec.
***
Między mną i Hermioną nic nie ma, i nigdy nie będzie!
Za każdym razem, gdy Hermiona wspominała te słowa, czuła dziwne ukłucie w sercu. W końcu nic nie czuła do Freda. A przynajmniej tak sobie wmawiała. Kolejna łza spłynęła jej po policzku. Poczuła, jak ktoś ją ociera.
-Nie płacz, mała –George potargał jej włosy.- Nasz brat to po prostu palant.
-Yhym, taki sam jak ty –powiedziała wesoło, szturchając bliźniaka.
George napchał sobie policzki czekoladowymi żabami, zaczął nimi pluć i mówić:
-Jestem Ron – świnia, uwielbiam pluć i żryć wszystko!
Dla efektu zachrumkał. Wszyscy wpadli w niekontrolowany śmiech. Fred upadł na podłogę i zataczał się ze śmiechu.
-Starczy tego dobrego, gorąco się zrobiło.
Wstała, mając zamiar otworzyć okno. Fred złapał ją za kostkę i pociągnął w dół. Dziewczyna wywróciła się, prosto na roześmianego bliźniaka. Spojrzała mu w oczy. Przez chwilę czuła się dobrze. W tym momencie drzwi się otworzyły, a stanął w nich Ron. Widząc roześmianą dwójkę Gryfonów spurpurowiał ze złości. Chciał coś krzyknąć, ale wściekła Ginny kopnęła go w kostkę. Hermiona wstała, otrzepała ubranie i stanęła naprzeciwko Rona.
-Czego chcesz?- spytała, patrząc mu odważnie w oczy.
-Przeprosić.
-Hmm?- Hermiona uniosła jedną brew.
Ron westchnął. Uklęknął na kolana i wziął Hermionę za ręce.
-Hermi, wybaczysz mi? Byłem dupkiem, kompletnym.
-Jeszcze się zastanowię, Ronaldzie.
Chłopak przygasł. Wstał i podszedł do drzwi.
-Jak się zastanowisz, daj znać.
Hermiona zaśmiała się wesoło.
-Już ci wybaczyłam.

***
-Nareszcie jesteście!
Pani Weasley od razu ich przywitała. Wyściskała każdego z osobna.
-Idźcie na górę, zostawcie rzeczy, odświeżcie się i zejdźcie na kolację! Pewnie jesteście zmęczeni, więc dziś nie musicie ni robić!
Hermiona wraz z Ginny pierwsze znalazły się w swoim pokoju. Szatynka zabrała kosmetyczkę, ubrania i poszła do łazienki. Odświeżyła się, oczy pociągnęła czarnym tuszem. Założyła czarne rurki, niebieską bluzkę w czarne kropki, białe trampki. Włosy upięła w koka. Wyszła z łazienki i wpuściła Ginny. Usiadła na łóżku i czekała na Rudą. Kiedy Weasleyówna wyszła, obie udały się na obiad. Ruda z uśmiechem usiadła obok Harry’ego, który aż przetarł okulary na jej widok. Miała krótkie, zielone spodenki, bluzkę koloru kości słoniowej i czarne trampki. Usta miała pociągnięte błyszczykiem. Zaśmiała się i usiadła wygodnie na „swoim” miejscu. Po obu stronach szatynki usiedli bliźniacy. Gwizdnęli na jej widok.
-No, bo, Hermiono...- zaczął George.
-Dla kogo się tak wystroiłaś? – dokończył Fred.
-Dla gnoma z podwórka –odpowiedziała wesoło Hermiona.
W dobrych humorach zjedli kolację. Potem dziewczyny udały się na górę. Hermiona założyła swoją  letnią piżamę. Składała się ona z krótkich, czarnych spodenek i białej, cieniutkiej bluzki na ramiączkach. Do ręki wzięła koc, a na nogi włożyła puchate, brązowe kapcie. Uśmiechnęła się na widok Ginny w długiej koszulce do połowy ud, spod której prześwitywały zielone spodenki. Obie dziewczyny udały się na strych. Tam, o dziwo, stały dwie, duże, pluszowe kanapy oraz trzy fotele. Naprzeciwko mebli usytuowany był wielki plazmowy telewizor.
-Skąd wy go wzięliście?- spytała zdziwiona Hermiona.
-Mamy swoje sposoby –wyszczerzył się Fred.
*************************************************************************************
No, to jest 2 rozdział xD Tak, jeszcze dziś xD Mój komputer zaprzestał buntu, i oto jest ! J Mam nadzieję, że błędów za dużo nie było, i że zaciekawiłam czytelników ^^ Końcówka trochę marna, ale nie umiem jej zmienić na lepszą, także nie bijcie, plis xD
Takie pytanko do was:
Lubicie czytać z podkładem muzycznym? Dodawać muzykę do rozdziałów??

Przepraszam :(

Mój komputer chwilowo nie żyje. Jeśli dobrze pójdzie, jeszcze dziś dodam notkę, jeśli nie... To w czwartek lub piątek. Wiem, że długie czekanie, jak na drugi rozdział, ale mój komputer to żywy buntownik :D Jeszcze raz przepraszam.

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 1. "Tych wakacji długo nie zapomnisz!"

   Hermiona usiadła na kufrze i spojrzała przez okno. Czwarty rok w Hogwarcie powoli dobiegał końca. Tyle się zdarzyło ! Turniej Trójmagiczny, Voldemort, śmierć Cedrika... Wiktor. Jej chwilowe zauroczenie młodym Bułgarem szybko minęło. Był wysoki, przystojny, męski... Ale nie umiał nawet poprawnie wymówić jej imienia, a jego głównym tematem do rozmowy był Quidditch.
-Uch!- Hermiona wzdrygnęła się mimo woli.
W ostatnich tygodniach jej przyjaciele rozmawiali TYLKO o Quidditchu. Harry, Ron... Nawet Ginny ! W dodatku rudowłosy amator jedzenia potrafił godzinami gadać o Krumie. Jak zakochana nastolatka ! Hermiona wytężyła słuch. Z Pokoju Wspólnego dobiegał głośny śpiew.
-Krum...- wył jeden z bliźniaków.
-Ja cię kocham!-dokańczał drugi.
-Do ciebie szlocham !- skończyli razem.
Hermiona zaśmiała się cicho. Widocznie rudowłose potwory, jak ich w duchu nazywała, dorwały się do Rona. Szatynka postanowiła ruszyć mu na pomoc. Wstała, już chciała nacisnąć klamkę, kiedy drzwi same się otworzyła, a do środka wpadła drobna, piszcząca osóbka. Rzuciła się Hermionie na szyję, tym samym zwalając ją z nóg. Szatynka złapała rudowłosą dziewczynę za ramiona.
-Ginny!-krzyknęła.
Ruda od razu zamilkła.
-Tak?-zapytała wesoło.
Hermiona uwolniła się spod Ginny, otrzepała mundurek i usiadła wygodnie na łóżku.
-Co się stało?-spytała, klepiąc miejsce obok siebie.
Ruda opadła na łóżko obok Hermiony.
-Pamiętasz, jak mówiłaś, że fundujesz rodzicom miesięczny wypad do Włoch na rocznicę ślubu?-spytała zdezorientowaną szatynkę.
-No, nie sama, ale mów dalej.
-I że zostajesz sama, bez opieki?
-No?
-Napisałam do mamy. Jedziesz do nas na całe wakacje!
-C...Co?! Ale... Muszę porozmawiać z rodzicami, spakować się...
-Nie martw się, wszystko załatwione! Wszystkie twoje rzeczy są już w Norze !
-Ale... To będzie kłopot !
-Nie, no co ty ! Mama tak się cieszy na twój przyjazd !
Dopiero w tamtej chwili Hermiona rzuciła się Ginny na szyję. Skacząc i piszcząc, zbiegły do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Tam obwieściły zebranym chłopakom, że szatynka przyjeżdża do nich na wakacje.
-No, fajnie się składa, bo Harry także nas odwiedzi -Ron wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Och, to wspaniale!-zapiszczała Ginny.
Hermiona wyraźnie zobaczyła, że Ruda szykuje się, żeby przytulić Wybrańca,  jednak w ostatniej chwili po prostu podskoczyła i z głębokim rumieńcem na twarzy stanęła obok Rona. Szatynka uśmiechnęła się delikatnie. Przez cały rok szkolny Ginny płakała, że Harry'ego interesuje tylko Cho Chang. Czekała też. by Wybraniec zaprosił ją na bal, jednak szybko straciła nadzieję.
-No, Mionka, myślę, że tych wakacji długo nie zapomnisz!-George szczerzył zęby w dość demonicznym uśmiechu.
Szatynka cofnęła się.
-Ginny, może ja jednak nie przyjadę?
Wszyscy wpadli w niekontrolowany śmiech. Jedynie Fred stał z boku, osowiały. Wpatrywał się w uśmiechniętą Hermioną.
-Halo, ziemia do Freda!-George krzyknął rudemu do ucha.
Bliźniak podskoczył.
-Tak, tak. Jestem-mruknął.
Złapał George'a za koszulkę i pociągnął w stronę Dormitoriów chłopaków.
-A temu co?-spytała Ginny, przechylając lekko głowę.
-Nie wiem, jakiś dziwny się zrobił-mruknął Ron.-Ale, chodźmy na śniadanie, bo nam wszystko zjedzą!
-Ron!-Hermiona trzepnęła rudowłosego w głowę.-Czy ty myślisz tylko o jedzeniu?
Cała czwórka w idealnych humorach udała się na ostatnie w tym roku szkolnym śniadanie w Hogwarcie.
***
-Freddie, o co ci chodzi?-spytał zdezorientowany George.-Najpierw się śmiejesz, wszystko jest okej, a nagle wchodzą dziewczyny, i od razu foch. O co chodzi?
-O nic-wymruczał Fred.-Jestem trochę niewyspany.
-Serio? Wczoraj poszedłeś spać o 20 !
-No i co?
-Fred, jestem, twoim bratem bliźniakiem przede mną nic nie ukryjesz. I myślę że...
-Że co ?!
-Myślę, że nasz Freddie się zakochał! Freddie zakochał się w Hermionie!
-Zamknij się, wcale nie!
Fred odwrócił się plecami do bliźniaka. Od dawna zaczął patrzeć na Hermionę... Inaczej. Jak na dziewczynę. Nie przyjaciółkę brata, czy maszynę do odrabiania prac domowych. Często łapał się na tym, że o niej myślał. Była słodka, piękna... Fred szybko wyrzucił te myśli z głowy.
-Dobra, chodź, bo śniadania nie zjemy-mruknął do George'a.
Wyszedł szybko z Pokoju Wspólnego i ruszył na śniadanie.
***
-Ron!- Hermiona z brzękiem odłożyła widelec.-Czy ty zawsze musisz się tak objadać?!
Po przemowie profesora Dumbledore'a na stołach pojawiło się mnóstwo przysmaków. Hermiona niedawno skończyła jeść rogaliki z marmoladą, a teraz chciała zabrać się za sałątkę. Niestety, przysmak obrzydził jej Ron, który pluł jedzeniem dookoła.
-Fybasz Ehmiono, ne umem jeszcz inaszej.
-Och!
Hermiona zabrała zabrała talerz z sałatką i przeniosła się na miejsce obok Freda. Zaczęła atakować kawałki kurczaka widelcem.
-Hej, czym za życia zawinił ci ten biedny kurczak?-spytał rozbawionym głosem bliźniak.
-Nie kurczak, tylko Ron-mruknęła.
-Znowu pluje jedzeniem?
-Owszem!
Westchnęła. Z bezsilnością wypisaną na twarzy zaczęła jeść sałatkę. Słuchała także wesołych rozmów i dowcipów bliźniaków oraz ich kompana, Lee Jordana. Często ostatnimi siłami powstrzymywała się od śmiechu. Po śniadaniu wszyscy zabrali swoje rzeczy z dormitoriów i ruszyli na pociąg.
-Och nie!-krzyknęła nagle Hermiona.
-Co jest?-spytała stojąca obok niej Ginny.
-Zostawiłam w Pokoju Wspólnym naszyjnik, ostatnią pamiątkę po babci! Zajmiecie mi miejsce w przedziale?
-Jasne, leć-powiedział z uśmiechem Harry.
Hermiona rzuciła się biegiem przez korytarz. Tuż za zakrętem wpadła na coś wysokiego i twardego. Przewróciła się, równocześnie uderzając głową w podłogę. Pociemniało jej przed oczami...
___________________________________________________________________________________

Miał być wczoraj, jest dzisiaj xD No cóż, mój komputer jest, jaki jest, i nic na to nie poradzę :) Mam nadzieję, że się spodoba, i że nie zanudziłam za bardzo, ale początki trudne są, no :)
Drugi rozdział pojawi się niedługo, może jeszcze dziś, albo we wtorek :) Tak, wiem, trochę krótki. Postaram się robić dłuższe notki, ale moja wyobraźnia czasem ma focha i mówi stanowczo "NIE" :)

piątek, 1 lutego 2013

Prolog

    -Avada Kedavra!
Krzyk młodej Gryfonki rozdarł nienaturalną ciszę. Postać w długim, czarny płaszczu padła martwa na zimną posadzkę. Dziewczyna zaczęła wbiegać na górę. Coraz wyżej i wyżej... Schody były zniszczone, w niektórych miejscach odłamane. Szatynka była prowadzona jakimś dziwnym przeczuciem, jakaś siła kazała jej biec. Jeszcze wyżej... Poczuła, jak silne, ciepłe ręce pchają ją na posadzkę. Zaraz potem zielony promień zaczął lecieć w stronę jej wybawiciela. Zdążyła zobaczyć tylko rude włosy...
Dziewczyna obudziła się z krzykiem. To tylko sen, tylko sen... Łokciem strąciła ramkę ze zdjęciem. Przedmiot upadł, roztrzaskując się. Gryfonka zaczęła zbierać szklane odłamki. Wzięła do ręki zdjęcie. Spośród wielu twarzy, w oczy rzuciła się jej tylko jedna, mianowicie roześmiana, z brązowymi oczami i rozczochranymi, rudymi włosami...
***
No, oto jest prolog ! 
Mam nadzieję, że wyszedł jako tako. Króciutki, ale niestety :)
PILNIE POTRZEBUJE SZABLONIARKI !!
Potrzebuje szablonu lub nagłówka fremione :)Gdyby ktoś mógł mi coś zrobić, załatwić, czy coś, bo ja trochę łamaga jestem xD Bardzo mi na tym zależy :)